Podczas zagranicznych wyjazdów zdarzają się różne sytuacje – zarówno mniej, jak i bardziej przyjemne. Kiedy jednak w efekcie niektórych wydarzeń, istnieje prawdopodobieństwo obciążenia finansowego w kwocie kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych – sprawa znacznie się komplikuje. Odpowiednie ubezpieczenie pozwala na zabezpieczenie się przed takimi sytuacjami. W takiej sytuacji znalazł się 23-letni angielski turysta, który został poważnie ranny po tym, jak dwa tygodnie temu spadł z trzypiętrowego balkonu hotelu na wyspie Koh Phi Phi w południowej Tajlandii.
Shauna May i jej chłopak, Kieran Martin, spędzali beztrosko trzytygodniowe wakacje w Tajlandii, gdy ich sielanka zamieniła się w koszmar. 13 lutego młody trener personalny z Castleford doznał strasznego upadku – czytamy na stronach „The Mirror”. Kieran spadł z balkonu znajdującego się na trzecim piętrze hotelu. Po dotarciu na miejsce zdarzenia, medycy podjęli decyzję o wykonaniu natychmiastowej operacji, która była jedyną szansą na przeżycie 23-latka.
Kieran Martin, trener personalny z Castleford w Anglii, doznał otwartego złamania miednicy, które spowodowało krwotok wewnętrzny. Jednak leczenie jest dla niego i jego rodziny zbyt kosztowne. Jego dziewczyna Shauna, była zmuszona do uruchomienia zbiórki pieniędzy zatytułowaną „Zbieramy 100 000 funtów, aby pomóc parze pozostawionej w szpitalu w Tajlandii po tragicznym wypadku”.
– Lekarze zalecili, abyśmy polecieli do domu ambulansem lotniczym na drugą operację, ale wyceniono nas na 170 000–250 000 funtów bez pomocy ubezpieczeniowej. Niestety, nikogo nie stać na to – napisała Shauna i dodaje, że firma ubezpieczeniowa Kierana im nie pomaga. – 11 dni po wypadku i po wyczerpującej i męczącej walce z firmą ubezpieczeniową próbującą wydostać się z roszczenia, nie otrzymaliśmy jeszcze ani jednego bahta pomocy. Utknęliśmy teraz w Tajlandii bez nadziei i rosnących rachunków za szpital, nie jesteśmy w stanie nadążyć za płatnościami ani pozwolić sobie na powrót do domu. Jego rodzina zużyła swoje oszczędności na rachunki medyczne, szpital domaga się płatności, a my nie jesteśmy bliżej powrotu do domu. – kontynuuje. Mężczyzna jest teraz – dosłownie – przykuty do łóżka. Obecnie ma zewnętrzne mocowania miednicy i nie może się poruszać z pozycji leżącej. Potrzebuje drugiej operacji, aby wstawić wewnętrzne fiksacje, zanim będzie mógł rozpocząć długi proces rekonwalescencji. Dopiero po tym będzie mógł usiąść w samolocie i wrócić do domu.
Zajmujący się rannym Brytyjczykiem lekarze poradzili jej, aby polecieć do domu na drugą operację specjalnym ambulansem lotniczym. Koszty takiego transportu potrafi jednak ściąć z nóg – para otrzymała wycenę usługi wahającą się między 170 a 250 tys. funtów (w przeliczeniu ponad 1,3 mln złotych). Niestety, młodzi turyści nie mogą liczyć na zwrot wydatków ze strony ubezpieczyciela.
Do tej pory zbiórka pieniędzy zebrała 16 032 funtów od 968 darczyńców.
Gdyby Kieran wykupił polisę zdrowtoną byłby pod pełną ochroną. Usługa jest nieoceniona, gdy przyjdzie pilna potrzeba skorzystania z karetki pogotowia lub nawet z helikoptera. Wszystkie koszty pokrywałaby jego polisa. Rachunek wystawiony przez tajską placówkę medyczną zostałby wysłany do ubezpieczyciela, a ten przelał środki pieniężne na jej konto. Sam transport helikopterem do szpitala to jedna z korzyści. Ma jeszcze możliwość transportu do placówki medycznej lub pomiędzy placówkami, transport do miejsca zamieszkania a także w przypadku najbardziej ekstremalnym – transportu zwłok.
AXA oraz MediSky od lat współpracują po to, by takie osoby zagranicą czuły się bezpiecznie gdziekolwiek są i cokolwiek im się stanie. Partnerzy dysponują zarówno wiedzą, jak i doświadczeniem, które sprawiają, że każdy przypadek jest traktowany indywidualnie.